Działamy w oparciu o "Ceremoniał Żywego Różańca", zatwierdzony przez Księdza Prymasa Kard. S. Wyszyńskiego w 1977 r. Naszym Promotorem jest ks. Marcin Socha xsocha@op.pl Obecnie na FForum istnieje 15 Róż, do których należą osoby z Forum Frondy, Forum ad verecundiam (Jaskinia Cyrusa), Forum IVRP, i Forum ExCathedra, tzw.
Za nami 12. Forum Młodzi i Miłość. To cykliczne wydarzenie, na które przyjeżdżają setki młodych osób z całego Pomorza. W tym roku odbyło się pod hasłem „Ona i On, dlaczego razem?”. Podczas Forum odbył się również wieczór modlitwy młodych. Organizatorem Forum jest wspólnota Młodzi i Miłość z Gdańska, która w tym roku obchodzi swój jubileusz 10-lecie powstania.
Obserwatorka księdza Piotra Jarosiewicza zapytała kapłana, co robić, jak dla męża najważniejsza jest jego mama. Duchowny zdecydował się zmierzyć z tym niełatwym zagadnieniem. Jego odpowiedź była bardzo konkretna. - Rodzice chcą szczęścia dzieci, czyli normą jest to, że dążą do tego, żeby dziecko się usamodzielniło.
do aduska1 jestes zla na ksiedza, ze przytula cudze zony, chociaz dokonal swojego duchowego wyboru. ty tez dokonalas wyboru. jestes mezatka. moze ten ksiadz tez czuje to co ty, rozdarcie. takie jest zycie. ksiadz to czlowiek i niestety problem w tym ze to kosciol zakazal ksiezom slubow. ten ksiadz cie przytulil wzbudza w tobie pozadanie, ale (nie wiem w jaki sposob cie przytulil) gdyby
#KUKRAŃCOM OND, Łagów, III turnus W tym roku po raz pierwszy pojechałam na oazę, na której mogłam posługiwać. Decyzję o tej posłudze podjęłam już w
Vay Tiền Trả Góp 24 Tháng. Poprzednia 1 2 3 4 5 Dalej Strona 5 z 5 Rekomendowane odpowiedzi Zgłoś odpowiedź myślisz że wolą Pana Boga jest to, aby kusić CIebie/Was i to, aby ten człowiek złamał swoją przysięgę powołania? Naprawdę myślisz że mógłby być takim hipokrytą? Chyba masz mylne pojęcie na temat wiary i Boga. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź o ile mi sie o uszy obilo czasem sie mowi ze jestesmy kuszeni na probe, jak to jest nie wiem, tego nikt nie wie wazne zeby miec jakas moralnosc i nie kierowac sie zachciankami i przyjemnosciami Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź ale po co w ogóle się w taki układ mieszać... z tego nic nie będzie, tylko on bedzie się męczył ( o ile Cię zauważy) i Ty. To nie jest tak, po co wam to.? Cytuj Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Jagodabuziaczek Zgłoś odpowiedź Hej,ja także jestem zakochana w x aczkolwiek moja historia jest odrobine inna .Czy miałabyś chęć wejść na mojego bloga i poznać moją historię ,nie radze już sobie z tym. Pozdrawiam Jagoda Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Poprzednia 1 2 3 4 5 Dalej Strona 5 z 5
Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2010-07-01 21:59:16 kasia91 Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 54 Temat: miłość do mój pierwszy księdza,który mnie chrzcił(przyjmowałam chrzest w wieku 4 lat i pamiętam Go).On dostał natomiast,jeszcze przed suspensą,wiedząc o Jego problemach,zaczęłam zakochiwać się w zafascynował mnie szukam tego mnie z Jego byłą kochanką i nic nie Go mnie do mnie zrozumie i coś Go szukać?Co robić?Przepraszam za kłopot. 2 Odpowiedź przez Emilia 2010-07-01 23:38:09 Emilia 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2007-08-27 Posty: 3,988 Odp: miłość do księżyProblem to Ty rzeczywiście masz, ale ze sobą. To jakiś obłęd, nałóg! Powinnaś koniecznie iść na terapię, bo do niczego dobrego to nie doprowadzi. Wyobraź sobie, że znajdziesz tego księdza. Co mu powiesz? Że kiedyś Cię ochrzcił, a Ty dzisiaj masz skłonność do zadurzania się w księżach? Na jego miejscu uciekłabym, gdzie pieprz rośnie. Doradzić Ci może tylko lekarz. 3 Odpowiedź przez aĆ 2010-07-01 23:51:30 aĆ Niewinne początki Nieaktywny Zawód: uczennica Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 3 Odp: miłość do księży yhy . Emilia ma rację . Nic z tego dobrego nie będzie .. .uśmiech to skrzywienie które wszystkoo prostuje. ; )) codzienny nieuzasadniony optymizm to choroba psychiczna ^^. 4 Odpowiedź przez zoel 2010-07-02 10:37:24 zoel Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 20 Odp: miłość do księży Dość trudny i poważny temat. Zdajesz sobie z konsekwencji, jakie mogą wyniknąć z Twoich zamiarów? Mogę wiedzieć, czy jesteś osobą wierzącą? Szczęśliwa 5 Odpowiedź przez iziaaaaak 2010-07-02 10:41:46 iziaaaaak 100% Netkobieta Nieaktywny Zawód: fizjoterapeutka Zarejestrowany: 2009-05-01 Posty: 9,743 Odp: miłość do księży Kiedyś pewien ksiądz .. miał do mnie sentyment .. Mam nadzieje ze już go nie spotkam .. heh Nie trać wiary w marzenia, tylko dąż do ich spełnienia !!! 6 Odpowiedź przez kasia91 2010-07-02 14:57:01 kasia91 Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 54 Odp: miłość do księżyTak,jestem już nie jest Go mnie nie tylko tym nikt się nim(poza mną i kolegą) nie Go szukać? 7 Odpowiedź przez zoel 2010-07-02 15:24:51 zoel Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 20 Odp: miłość do księży Skoro jesteś wierząca, to nie muszę chyba Ci przypominać, że za wspólne życie z księdzem (nawet byłym księdzem) Kościół nakłada ekskomunikę? Również na przyszłe się dobrze, czy nie lepiej poszukać sobie (przepraszam, za wyrażenie) ,,normalnego" chłopaka z nim budować swoją przyszłość?Powrót do przeszłości nie zawsze wychodzi na dobre. A co jeśli się rozczarujesz? Jeśli on okaże się inny, niż go zapamiętałaś?Oczywiście decyzja należy do go szukać? Hm... Możesz iść do kościoła, w którym Cię ochrzczono i zapytać kogoś na parafii czy wie, co się dzieje z danym spróbuj poszukać też w internecie? Szczęśliwa 8 Odpowiedź przez kasia91 2010-07-02 18:28:05 kasia91 Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 54 Odp: miłość do księżypróbowałam przez noie wie,gdzie On nie dostanę. 9 Odpowiedź przez CupraFR 2010-07-02 19:23:15 CupraFR 100% Netkobieta Nieaktywny Zawód: kształcę się Zarejestrowany: 2009-06-08 Posty: 3,695 Wiek: 20 Odp: miłość do księży Emilia napisał/a:Problem to Ty rzeczywiście masz, ale ze sobą. To jakiś obłęd, nałóg! Powinnaś koniecznie iść na terapię, bo do niczego dobrego to nie doprowadzi. Wyobraź sobie, że znajdziesz tego księdza. Co mu powiesz? Że kiedyś Cię ochrzcił, a Ty dzisiaj masz skłonność do zadurzania się w księżach? Na jego miejscu uciekłabym, gdzie pieprz rośnie. Doradzić Ci może tylko innego wyjścia nie widzę. "...w grzywie wiatr, a w kopytach magia..."ZdolniachaNapaleniecSpryciarz 10 Odpowiedź przez heke 2010-07-02 22:32:56 heke Szamanka Nieaktywny Zawód: studentka Zarejestrowany: 2009-12-24 Posty: 273 Wiek: 22 Odp: miłość do księży "lubił mnie"- lubić to jednak trochę za mało. Sądząc po Twoim nicku jesteś rok młodsza ode mnie- zainteresuj się lepiej normalnymi chłopakami, bez większego bagażu życiowego. Poza tym... Nie można, moim zdaniem, mieć zdolności do zakochiwania się w osobach duchownych- jakoś ja znam wielu księży, z jednym nawet się przyjaźnię, ale przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym się w nich zakochać... Dziwne. "Kobieta nigdy nie wie, czego chce, ale nie spocznie, dopóki celu nie osiągnie." 11 Odpowiedź przez CupraFR 2010-07-02 22:49:36 CupraFR 100% Netkobieta Nieaktywny Zawód: kształcę się Zarejestrowany: 2009-06-08 Posty: 3,695 Wiek: 20 Odp: miłość do księży Bardzo dziwne. Brak mi słów po prostu. "...w grzywie wiatr, a w kopytach magia..."ZdolniachaNapaleniecSpryciarz 12 Odpowiedź przez TheProfian 2010-07-03 05:02:59 TheProfian Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-18 Posty: 65 Odp: miłość do księżyCiekawe, nie dość, że to ksiądz to jeszcze starszy facet, na dodatek mocno przez Ciebie wyidealizowany na takiego czułego, dbającego ojca. Nie wróży to niczym dobrym na przyszłość jeśli chodzi o Twoje związki. Jak już tu sugerowano szukaj końca tej historii na psychoterapii 13 Odpowiedź przez agileo 2010-07-03 08:30:21 agileo Woman In Red Nieaktywny Zawód: zdobyty Zarejestrowany: 2009-07-15 Posty: 269 Wiek: wciąż więcej... Odp: miłość do księży Pamiętasz go z perspektywy czterolatki, czy jeszcze potem? No i moim zdaniem nie możesz zakładać, że będzie to coś miedzy Wami, to nienormalne. Jesteś tak młodą osobą, a tak sama sobie komplikujesz życie. Zastanów się nie gdzie on jest, tylko nad sobą. pozdr Zobaczysz wiele więcej oczami, które wylały łzy*** 14 Odpowiedź przez egonschiele 2010-07-03 22:47:16 egonschiele Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-06-10 Posty: 189 Odp: miłość do księży Nie przepraszaj, tylko zastanow sie nad soba. Bo ksieza nie po to sa ksiezami, zeby miec baby na boku, bo ludzi mozna oszukac, ale Boga nie, a to wlasnie jemu i powiedzcie, jak w takiej sytuacji mozna isc do spowiedzi i mowic o swoich grzechach, jak ksieza ( cale szczescie nie wszyscy) robia gorsze rzeczy Potrzebuję Cię , ponieważ Cie kocham - miłość prawdziwa 15 Odpowiedź przez Emilia 2010-07-06 21:49:30 Emilia 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2007-08-27 Posty: 3,988 Odp: miłość do księży zoel napisał/a:Skoro jesteś wierząca, to nie muszę chyba Ci przypominać, że za wspólne życie z księdzem (nawet byłym księdzem) Kościół nakłada ekskomunikę? Również na przyszłe bzdura, co piszesz. Nie ma żadnej ekskomuniki na dzieci. One nie są winne błędom rodziców! 16 Odpowiedź przez zoel 2010-07-06 22:14:42 zoel Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 20 Odp: miłość do księży Emilia napisał/a:zoel napisał/a:Skoro jesteś wierząca, to nie muszę chyba Ci przypominać, że za wspólne życie z księdzem (nawet byłym księdzem) Kościół nakłada ekskomunikę? Również na przyszłe bzdura, co piszesz. Nie ma żadnej ekskomuniki na dzieci. One nie są winne błędom rodziców!Oczywiście, że to co piszę nie jest bzdurą Szczęśliwa 17 Odpowiedź przez Emilia 2010-07-06 22:38:17 Emilia 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2007-08-27 Posty: 3,988 Odp: miłość do księży Cytuję za: bp Oliver Oravec, "Klątwy obowiązujące""Aby człowieka dosięgła taka ekskomunika musi on:a) świadomie i dobrowolnie popełnić jeden z niżej wymienionych czynów (przestępstw).b) musi mieć świadomość, że za takie przestępstwo grozi kara wykluczenia z Kościoła już z samą chwilą popełnienia tego czynu".Dziecko świadome nie jest, zresztą nie może być świadome grzechu rodziców. To Prawa Kanonicznego mówi o ekskomunice ustanowiona ustawą lub nakazem wiąże tego, kto rozmyślnie przekroczył ustawę lub nakaz; kto zaś uczynił to wskutek zaniedbania należytej staranności, nie jest karany, chyba że ustawa lub nakaz inaczej zastrzega" (Kan. 1321, § 2.)"Nie podlega żadnej karze, kto w chwili przekraczania ustawy lub nakazu:1° nie ukończył jeszcze szesnastego roku życia;2° naruszył ustawę lub nakaz z ignorancji niezawinionej; na równi zaś z ignorancją stoi nieuwaga i błąd;3° działał pod wpływem przymusu fizycznego lub na skutek przypadku, którego nie mógł przewidzieć lub przewidzianemu zapobiec;4° działał pod wpływem chociażby względnie tylko ciężkiej bojaźni albo z konieczności lub wskutek wielkiej niedogodności, jeśli czynność nie jest wewnętrznie zła ani nie powoduje szkody dusz;5° działał w zgodnej z prawem obronie własnej lub kogoś innego przeciwko niesprawiedliwemu napastnikowi, zachowując należny umiar". 6° nie posiadał używania rozumu, z zachowaniem przepisów kan. 1324, § 1, n. 2 i 1325;7° sądził bez winy, że zachodzi jedna z okoliczności, o jakich w lub 5". (Kan. 1323)Widać wyraźnie, że ktoś, kto nie zawinił nie może być karany, w tym przypadku mowa o dziecku. 18 Odpowiedź przez zoel 2010-07-06 23:13:58 zoel Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 20 Odp: miłość do księży Właśnie też to przeglądałam dziwne, ponieważ jakiś czas temu rozmawiałam o tym z księdzem, który powiedział że na dziecko również nałożona jest ekskomunika. Jeśli się mylę, to przepraszam. Ale naprawdę wydawało mi się, że mam rację. Pogadam jeszcze z tym księdzem i zobaczę co on powie Szczęśliwa 19 Odpowiedź przez Emilia 2010-07-06 23:47:31 Emilia 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2007-08-27 Posty: 3,988 Odp: miłość do księżySpoko, nie musisz przepraszać. Natomiast myślę, że ksiądz z którym rozmawiałaś po prostu chciał Cię nastraszyć (może myślał, że durzysz się w jakimś księdzu i chciał dmuchać na zimne), albo po prostu się mylił. 20 Odpowiedź przez zoel 2010-07-07 00:32:30 zoel Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 20 Odp: miłość do księży Oj, bez takich śmiałych wniosków proszę A może sam był źle poinformowany... Chociaż on, jako ksiądz, powinien wiedzieć o takich sprawach Szczęśliwa 21 Odpowiedź przez kasia91 2010-07-08 22:55:00 Ostatnio edytowany przez kasia91 (2010-07-08 22:55:25) kasia91 Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 54 Odp: miłość do księżyMoże napisać do Jego kolegów z rodzinnej parafii?Ja Go odnaleźć? 22 Odpowiedź przez agileo 2010-07-08 23:47:41 agileo Woman In Red Nieaktywny Zawód: zdobyty Zarejestrowany: 2009-07-15 Posty: 269 Wiek: wciąż więcej... Odp: miłość do księży widzę, że wbiłaś sobie do głowy i nikt niczym Cię nie przekona o, delikatnie ujmując, niewłaściwości takiego postępowania. :\ Na forum można się wypowiedzieć na jakiś temat, wyżalić lub oczekiwać innego obiektywnego spojrzenia na daną sytuację. Właśnie, a te spojrzenia jakoś nie są przychylne. Dla mnie jesteś osobą z zachwianą równowagą emocjonalną. Po tylu postach nic nie widzisz......... Szkoda Cię, Dziewczyno, całe życie przed Tobą. pozdr. Zobaczysz wiele więcej oczami, które wylały łzy*** 23 Odpowiedź przez Emilia 2010-07-09 00:17:09 Emilia 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2007-08-27 Posty: 3,988 Odp: miłość do księży kasia91 napisał/a:Może napisać do Jego kolegów z rodzinnej parafii?Ja Go odnaleźć?Najlepsza jednak byłaby psychoterapia, bo to nie miłość, tylko uzależnienie, choroba. 24 Odpowiedź przez kasia91 2011-02-24 21:47:10 kasia91 Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-07-01 Posty: 54 Odp: miłość do księżyOd października jestem z nim w mu się ze mnie szczęśliwa. 25 Odpowiedź przez anetqueen 2011-02-25 09:54:53 anetqueen Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-17 Posty: 335 Wiek: 28 Odp: miłość do księżyno coz gratuluje, dopielas swego, tylko nie jestem pewna czy wyjdzie Ci na dobre... ale skoro jestes szczesliwa 26 Odpowiedź przez Lux_33 2012-04-09 15:57:57 Lux_33 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-04-09 Posty: 2 Odp: miłość do księżyMiałam problem z ks kiedyś. Tez jako 20-latka zakochałam się w jednym. Mi mówił, ze wyglądalibyśmy jak ojciec z córka a wziął się za 17-nastolatkę. Nie ważne. To już przeszłość, choć do dziś coś tam czasem do siebie napiszemy np życzenia świąteczne, które obchodzę bo wyboru nie mam, a do kościoła przestałam chodzić w momencie kiedy on odszedł. Ogólnie nie wiem sama czy jestem wierząca czy nie. Jednak facet raz przegiął pisząc pewne słowa, które świadczą jedynie o tym, że jest niedojrzały i nadal coś do mnie ma. Ja tez jeszcze coś tam do niego czuję, wiec staram się unikać jego, tematów o nim i ogólnie wszystkiego, co go dotyczy. To nie jest normalne, związki z księżmi często kończą sie tylko romansem, niczym więcej, rzadko oni rezygnują, boją się zostawić tak proste życie, bo księża to duzi chłopcy bojący sie prawdziwego życia i dlatego własnie wybierają takie a nie inne życie. W każdej społeczności są też wyjątki od reguły, nie generalizuję więc, pewni bywają i księża z tzw powołania Tobie Kasiu życzę jedynie opamiętania, rozsądku i wyzdrowienia, może rozpędź się i przywal "baranka" w ścianę? Czasem pomaga 27 Odpowiedź przez maszkarada 2012-04-12 10:49:22 maszkarada Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-05-28 Posty: 494 Odp: miłość do księży A nie macie wrażenia, że to jest prowokacja? speaker for the dead 28 Odpowiedź przez niecna 2012-04-13 11:06:40 niecna Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-12-30 Posty: 31 Odp: miłość do księżyczy prowokacja czy nie dla kobiety jest to trudne by żyć z człowiekiem, którego kocha z doskoku a w dodatku mieć świadomość że nigdy nie będzie mogla publicznie okazywać swoich uczuć, dziecko nie będzie mogło mówić tatusiu ect. Zresztą... gdzie port tam kobieta, smrodów za sobą nie ciągną, tacy odwieczni marynarze :] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
trzy grosze UżytkownikWpis 11:586 listopada 2012 Gabi 1 Szczęść BOże, przeczytałam sobie całość wpisów dotychczas umieszczonych. Wielkie dzięki wszystkim za otwartość i KSiędzu za odpowiadanie, za umacnianie. Mam i swoje trzy grosze… nurtuje mnie od jakiegoś czasu taka sprawa – koleżanka w pracy powiedziała do mnie takie słowa (parafraza): patrz, jak ten szatan działa, no! Jedni, co mają dzieci, nie chcą ich, a Wy nie mozecie mieć swoich! I tak mnie strasznie to zabolało, że z raną w sercu chodzę do dziś. Pewnie dlatego piszę. Rozumiem, co Ksiądz pisał o Bożej Dobroci, sprawiedliwości, o konsekwencjach grzechu. Zgadzam się. My na pewno doświadczamy Bożego prowadzenia w naszej niepłodności, czasem wręcz płodnosci w innych wymiarach życia. Ale nie mogę się ciągle pogodzić z tymi słowami koleżanki, że nasza niepłodnosć jest działaniem szatana. Proszę KSiędza, czy tak można to ująć? Przecież to byłoby straszne. O wiele łatwiej byłoby mi przyjąć, że jest to dopust Bozy, że to droga miłości dla nas, ze to trudne doświadczenie, któe ma nas czegoś nauczyć, ale pochodzi z ręki Bożej, etc. Ale nie działanie szatana! Co Ksiądz myśli o takim stwierdzeniu, z którym przyszło mi sie borykać? Serdecznosci! 19:3920 listopada 2012 ks. Grzegorz 2 Szczęść Boże, bardzo dziękuję za pytanie. Wyobrażam sobie, że słowa, które Pani usłyszała mogły faktycznie wzbudzić niepokój. Myślę, że stało się tak, ponieważ koncentrują one uwagę jedynie na negatywnym wymiarze rzeczywistości, czyli działaniu w niej Złego. Tymczasem, by przeżywać owocnie trudne doświadczenie niepłodności i związane z nim cierpienie, nie można zapomnieć o najważniejszej prawdzie: świat i nasze życie jest w ręku dobrego Boga. Jeszcze raz zatem (prosząc jednocześnie o wybaczenie, że odpowiadam z dużym opóźnieniem) pozwolę sobie przypomnieć niektóre prawdy dotyczące relacji Pan Bóg – szatan – zło. Mam nadzieję, że pomogą one spojrzeć we właściwym świetle na słowa koleżanki. Tak jak już to próbowałem wyjaśnić, sprawcą niepłodności i wynikającego z niej cierpienia nie jest Bóg. Dotykają one człowieka jako konsekwencja grzechu pierworodnego dziedziczonego od czasu pierwszych rodziców, którzy sprzeniewierzyli się nakazowi Stwórcy za sprawą podszeptu Złego. W tym sensie u początków zła niepłodności stoi szatan i w tym sensie także to zło i związane z nim cierpienie jest wynikiem jego działania. Nie można też zapominać, że działanie szatana nie należy do przeszłości i że jest on bardzo potężnym bytem duchowym, który robi wszystko, by niszczyć dzieła Boże na tym świecie, przede wszystkim człowieka (najdoskonalsze stworzenie Boga na ziemi). Dysponuje on dużymi (aczkolwiek ograniczonymi) możliwościami szkodzenia człowiekowi. Jego działanie polega przede wszystkim na nakłanianiu do popełnienia zła, czyli do niewłaściwego wykorzystania daru wolności. W destrukcyjnej działalności szatana nie pozostaje jednak poza zasięgiem jego możliwości także bezpośrednie oddziaływanie na sferę cielesną człowieka. I to jest jeden wymiar prawdy o świecie, w którym żyjemy: nie jest on wolny od działania Złego. Jeśli zatrzymalibyśmy się tylko i wyłącznie na tym aspekcie, to rzeczywiście musiałby rodzić się w nas niepokój: świadomość, że szatan jest potężniejszy od nas i może ingerować w nasze życie byłaby wręcz przerażająca. Nigdy nie można jednak patrzeć na działanie Złego bez odniesienia się do Pana Boga. Pan Bóg jest nieskończenie większy i nieskończenie bardziej potężny od Złego. Bóg jest naprawdę Bogiem, wszechmogącym Stwórcą, Panem całej rzeczywistości, szatan natomiast jest jedynie stworzeniem: został on stworzony przez Boga jako dobry z natury, ale w sposób radykalny i nieodwołalny odrzucił Stwórcę i Jego Królestwo. Dlatego też – jak podkreśla Katechizm Kościoła Katolickiego – „moc Szatana nie jest (…) nieskończona. Jest on tylko stworzeniem; jest mocny, ponieważ jest czystym duchem, ale jednak stworzeniem: nie może przeszkodzić w budowaniu Królestwa Bożego” (KKK 395). Nad dziejami świata i nad każdym człowiekiem czuwa zatem Bóg, który jest kochającym Ojcem i wszystko, co dzieje się na świecie, również całe zło, dokonuje się w przestrzeni tej miłującej troski Boga o świat i człowieka (nazywamy ją Bożą Opatrznością). Oto najbardziej podstawowa i najważniejsza prawda, w świetle której trzeba patrzeć na wszystkie inne aspekty rzeczywistości i życiowe doświadczenia, także na cierpienie niepłodności fizycznej. Co z niej konkretnie wynika? Przede wszystkim to, że szatan może działać tylko i wyłącznie w granicach dopuszczonych przez Boga (mówi o tym wyraźnie Księga Hioba). Dlatego właśnie w świetle wiary nieszczęście niepłodności należy widzieć jako dopust Boży, czyli doświadczenie, które Pan Bóg dopuszcza, ale które od Niego nie pochodzi. Istotne jest także bardzo, że Pan Bóg nigdy nie dopuszcza na nas doświadczeń, których nie zamierzałby obrócić na nasze dobro. I jeszcze jedno: w tym wykorzystywaniu trudnych doświadczeń ku dobremu Bóg z jednej strony daje swoją łaskę, by człowiek z jej pomocą mógł przejść przez próbę z największym dla siebie pożytkiem, z drugiej liczy na wolną współpracę człowieka. Z tego co Pani napisała wynika, że Państwo tak właśnie starcie się przeżywać ból niepłodności fizycznej i w Waszej trudnej sytuacji doświadczacie osobiście i wyraźnie działania Boga. Bo to właśnie poddanie się Jego prowadzeniu sprawia, że odkrywacie nowe wymiary płodności. Proszę nie mieć wątpliwości, że Pan Bóg jest blisko i że Jego miłość Wam towarzyszy. I choć to prawda, że niepłodność nie pochodzi z Bożej ręki (tzn. Bóg nie jest jej sprawcą), ale ma swe źródło w działaniu Złego (w sensie, o którym napisałem wyżej), prawdą jest również, iż jeśli Pan Bóg ją dopuszcza, to po to, by prowadzić ku większemu dobru. Słowa koleżanki dotyczące niepłodności zatem „grzeszą” jednostronnością. Bo naprawdę najważniejsze w przeżywaniu tajemnicy każdego cierpienia jest zawierzenie Temu, który kocha, nie pozostawia nas nigdy samych i chce przeprowadzić przez największą nawet ciemność. W kontekście wypowiedzi koleżanki pozwolę sobie na jeszcze jedno dopowiedzenie dotyczące działania szatana. Celem Jego aktywności jest zrobienie wszystkiego co możliwe, by nakłonić człowieka do odwrócenia się od Pana Boga. I wykorzystuje on każdą sytuację, by swój cel realizować. Niewątpliwie trudne doświadczenia (np. niezawinione cierpienie) są takimi momentami, z których szatan chce skorzystać. I to czego naprawdę obawiać się trzeba, to nie tyle sam fakt, że w cierpieniu, które nas dotyka Zły ma swój bardziej albo mniej bezpośredni udział, lecz to, by nie dać się mu zwieść, nie wejść w jego logikę myślenia i nie ulec pokusie odwrócenia się od Boga. To zależy do naszej wolności. I najistotniejsze jest, by nie użyć jej źle. Wracając do tego co powiedziała koleżanka, dużo bardziej niepokojąca niż sam związek Złego z niepłodnością, jest postawa osób, które mają dzieci, ale ich nie chcą. Bo jeśli ktoś neguje i odrzuca dar Boga, którym jest dziecko, to znaczy, że nie idzie za Bożym sposobem myślenia, ale ulega pokusie myślenia i nierzadko działań, które woli Pana Boga są przeciwne. Życzę coraz głębszego zawierzenia Opatrzności i dalszego doświadczania Bożego prowadzenia poprzez trudności. Pozdrawiam :). 14:0926 listopada 2012 Gabi 3 Dziękuję Księdzu za odpowiedź. Myslę, żę wszyscy potrzebujemy wytłumaczenia nam, na ile się da, skąd się bierze cierpienie (odwieczne pytanie człowieka). Dobrze jest to przeczytać. Także wielkie dzięki. Myślę też, że to z jednej strony trudne, a z drugiej bardzo ważne, że cierpienie nie pochodzi z ręki Boga, nie ma w Nim swego źródła. Gdyby pochodziło, mielibyśmy winnego (Panie, wybacz:), można byłoby się wyzłościć maksymalnie, obrać kurs na obrażenie… A tak, trzeba nam przyjmować otwartą postawę, zmagać się, ufać, nie wiedzieć. To chyba bardzo nas – ludzi i nasze człowieczeństwo rozwija. Tak, to jest rozwojowe. Pociesza mnie osobiscie fakt, że kiedyś wszystko stanie się dla mnie, dla nas jasne, że wobec Oblicza Boga nie będzie niejasności, pytań, cierpienia. Nawet do tego tęsknię. I myślę sobie, że wobec WIECZNOSCI nasze różne kłopoty nie sa takie straszne… Pozdrawiam! 10:0929 stycznia 2014 air 4 Witam, z niepłodnością zmagaliśmy się ponad trzy lata…W tym trudnym czasie najlepszym okresem był ten po otwarciu się na metody naprotechnologi. W końu czułam, że to robimy jest zgodne z…logiką i nauką Kościola. Po pół roku leczenia napro też przyszedł moment zwątpienia. Rozterek i pytań o wolę Bożą w naszym przypadku…Czy na pewno mamy być "dzietni"? Czy damy radę z adopcją? Pamiętam taki dzień wielkiego bólu, poszłam do kościoła aby umocnić się w sakramencie pokuty, ale nie byłam w stanie wzbudzić w sobie żalu i skruchy. Mimo to czułam ogromną wdzięczność, że Bóg jest przy nas przez ten cały czas, że wie co robi, że to jest czas dla nas byśmy się uczyli miłości. Prosiłam tylko o siłę i spokój, wypłakałam wiadro łez…Do spowiedzi nie przystąpiłam, tylko do komunii podczas Mszy Św. Miesiąc póżniej okoazało się że jestem w ciąży, a poczęcie nastąpiło w pierwszym możliwym momencie po tej niezwykłej modlitwie. To moje trzy grosze :) Pamiętajmy by ten trudny czas zmagania się na przemian z nadzieją i rozpaczą wykorzystać do przylgnięcia z całą mocą do Boga. On nas poprowadzi przez ciemną dolinę, tylko pozwólmy na to… 20:372 maja 2014 frutka 5 Piękne to wYjaśnienie..tylko mój ból niepłodności jest tak wielki, że zadaję sobie pytanie gdzie w tym "dopuście" milosć Boża? Czasem mam wręcz wrażenie, że Bóg mnie nienawidzi..ja nie potrzafię zaakceptować naszego problemu – jest to zbyt wielkie cierpienie dla mnie…na tyle wielkie, że słowa iż Bóg daje doświadczenia na miarę naszych możliwości wydaje mi się kłamstwem…podbnie jak te wszystkie nadzieje…Bóg nie wysłuchuje naszych modlitw…zaufaliśmy mu w leczeniu napro i zamiast byc lepiej (ja już nawet nie śnie o konkretnym EFEKCIE), jest coraz gorzej…brakuje już łez…dlatego tłumaczenie o większym dobru mającym z tego wypływać, gdy ja czuję jakby ktoś mi wyrywał serce już do mnie nie trafia..Mam wrażenie, ze Bóg o nas zapomniał…. nie wiem jak Ktoś kochający, najbliższy, może dopuszczać takie cierpienie? 13:163 maja 2014 frutka 6 iiiii…co ze skutecznością napro? pewnie nie jest to pytanie do duszpasterza, ale w koncu Kosciół promuje napro… gdy podejmowałam to leczenie byłam zdrowsza niż teraz…na moje pytania dlaczego tak sie dzieje słyszę od lekarza: nie wiem….kto ma wiedzieć? tyle mówi sie o wnikliwej diagnostyce w napro….gdzie jest Bóg? tak tak moze to próba, wielka próba, a może znak, że adopcja?? dlaczego zatem, Kościół nie promuje lub tak mało promuje adopcję wśród małżeństw "płodnych"? czy nie lepiej zamiast powoływać nowe dziecko do życia przygarnąć to z domu dziecka? Dlaczego, skoro naprotechnologia jest obecna juz ładnych parę lat w Polsce nikt w końcu nie podał danych dotyczących skuteczności metody w Polsce? to nie jest prowokacja..to jest pytanie o to, na co ja mam wydawać tysiące złotych…? cz na to, by usłyszeć "nie wiem"….?? 12:537 maja 2014 Liliana 7 Frutko, trzeba nam zaufać. Kto ma wiedzieć co jest dla nas lepsze, jak nie nasz Stworzyciel? Ten, który najdokładniej nas zna, i wie o naszej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Nie odważyłabym się tak pisać, gdyby nie to, że sama jestem już nieźle 'przeczołgana przez lata leczeń, badań, prób'. I z perspektywy czasu wiem, że wszystko jest po coś. Polecam Ci dobrą książkę "To Jezus leczy złamanych na duchu" – nie chcę już jej zachwalać, najlepiej sama sprawdź jak jest niezwykła. Pozdrawiam! 22:037 maja 2014 ingloriel 8 Frutko, skoro jesteś na tym forum, pozwolę sobie założyć, że jesteś osobą wierzącą. Twój ogromny żal i bolesne pytania, nasuwają mi skojarzenie z Chrystusem cierpiącym w Ogrójcu – nie był to ból fizyczny, ale ogromna udręka psychiczna, bo wiedział, że będzie zamęczony. Twoje pytanie " nie wiem jak Ktoś kochający, najbliższy, może dopuszczać takie cierpienie?" jest bardzo uniwersalne. Zadają je sobie wszyscy ludzie. Byćmoże gdybyś była już matką, również musiałabyś się z nim zmierzyć. Wiele matek patrzy na swoje dzieci na szpitalnych oddziałach i również tego cierpienia nie rozumie. Im też brakuje łez… Kiedy myślę o nich – zaczynam się cieszyć, że mam tylko niepłodność, a nie muszę patrzeć na umierające dziecko. A przecież jeszcze nie wiem, co mnie w życiu czeka. Moja koleżanka ze studiów adoptowała synka – po roku zachorował na białaczkę… Rozumiem Twoje rozgoryczenie, masz prawo je czuć. Cierpienie jest częścią naszego życia. Każdy cierpi lub będzie cierpiał. Dla jednych będzie to ból w krzyżu przez pół życia, dla innych nowotwór lub depresja, dla jeszcze innych cukrzyca i konieczność kłucia się co chwilę po palcach. I niestety leczenie kosztuje. Tak po prostu jest. Nie wiem, czy to Cię pocieszy, ale lekarze też cierpią, jeśli robią wszystko, by pomóc pacjentom, a pomimo wszelkich wysiłków leczenie nie przynosi skutków. Cóż, medycyna też ma swoje ograniczenia, nie wszystko jeszcze wiemy o ludzkim ciele. Widzę, że akceptujesz adopcję – może to rzeczywiście będzie Twoja droga do rodzicielstwa. „A kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18, 5) – słyszę jak Kościół powtarza słowa Chrystusa. Myślę sobie, że z Twojego bólu może wyniknąć większe dobro – na przykład dla jakiegoś dziecka, które czeka na rodziców. Byćmoże lepiej będziesz się czuła wydając pieniądze na przedszkole, logopedę i nowe buciki dziecięce co pół roku, niż na leczenie niepłodności, a Twoje wyrywające się serce powróci na swoje miejsce by robić to, do czego jest stworzone, to znaczy – kochać! Dla mnie rolą Kościoła jest mówienie o Bogu, religii, wierze i moralności, niekoniecznie zaś promowanie adopcji, wszak od tego są… ośrodki adopcyjne, i każdy, kto o adopcji myśli, zapewne będzie umiał znaleźć do nich drogę. Kochana frutko płacząca w Ogrójcu – chcę jeszcze tylko dodać, że Chrystus cierpi razem z Tobą. A do Ciebie należy wybór, czy chcesz cierpieć razem z Nim, i razem z nim zmartwychwstać. Wiesz, on przyjął swój los z miłości do ludzi – i Ty też możesz przyjąć je z miłością i obdarowywać miłością. Cierpienie dotyka wszystkich, ale od nas zależy, co z nim zrobimy. Jeśli chciałabyś podyskutować – napisz proszę priv do mnie, na pewno odpiszę. Na koniec cytat: "nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia kiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno" Jan Twardowski
Ola 15:55 Czytelniczka Mój konik :) To nie jest literatura piękna, co ci zaprezentuję, tylko literatura faktu, ale warto dla otrzeźwienia zapoznać się z tymi historiami. 1. "Porzucone sutanny" - byli księża opowiadają, dlaczego porzucili kapłaństwo. 2. "Byłem księdzem" - wszystkie części tej trylogii, ale szczególnie część II i III opisują z detalami historie prawdziwych romansów księży z... Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej Dziękuję. Może ktoś jeszcze coś dorzuci? Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post Magda 21:22 Czytelniczka Rodzina Borgiów - jeden z głównych bohaterów był kardynałem bez powołania, chciał założyć rodzinę, kochał pewną kobietę. Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kobiety te z reguły nie rozmawiają głośno o swoim życiu prywatnym. Nie zwierzają się przypadkowym osobom i dalekim znajomym. Nawet rodziny często nie wiedzą, z kim się spotykają. Czasem tylko, gdy cierpliwość im się kończy i mają dość, szukają wsparcia na forach. W odpowiedzi czytają, że uprawiają nierząd, grzeszą, sprowadzają księży na manowce. Rozumieją je tylko te osoby, które same przeżyły podobne doświadczenia. Pocieszają więc, że wszystko się ułoży, trzeba tylko poczekać. Podają przykłady z autopsji: jedne odeszły ze związku i znalazły "normalnego" mężczyznę, inne walczyły o miłość do końca i są teraz szczęśliwymi mężatkami. Nazywają siebie kobietami (byłych) księży. Piękny nieznajomy Aga mówi, że to było jak olśnienie. Pierwsze spotkanie, pierwszy uśmiech, przekazany sobie znak pokoju. Odczuła wtedy flirt z jego strony, choć może jej się tylko wydawało. Na pewno wydawało – on był księdzem i nawet nie myślał o porzuceniu kapłaństwa. Ona jeszcze nie wiedziała ani o jednym, ani drugim. Po raz pierwszy zobaczyli się na mszy podczas rekolekcji. On – młody, przystojny, przykuwał uwagę. Był zwyczajnie ubrany: jeansy, t-shirt, sweter narzucony na ramiona. Pamięta dokładnie, bo stał obok niej. Pomyślała sobie wtedy: "Świetny! Dużo zrobię, by był ze mną". A po mszy nabrała odwagi i zagaiła: zapytała skąd jest, czy ma zamiar następnego dnia pojawić się na rekolekcjach. Umówili się na jutro w tym samym miejscu. – Potem wydarzenia przyspieszyły – opowiada Aga. – Widzieliśmy się przed spotkaniami z młodzieżą, rozmawialiśmy po spotkaniach. Parę razy spacerowaliśmy po parku. Pokazywałam mu miasto, bo on był z innego – dodaje dziewczyna. Aż rekolekcje się skończyły. – Przed wyjazdem Roman powiedział, że rok temu miał święcenia kapłańskie. Zszokowało mnie to, ale miałam nadzieję. Bo on, mimo że niczego nie obiecywał, zostawił swój numer telefonu. Ani mąż, ani kochanek Katarzyna od początku wiedziała, że Adam jest księdzem. Nigdy tego nie ukrywał. W internetowej grupie dyskusyjnej, dzięki której się poznali, na profilowym zdjęciu miał koloratkę. – Ale rozmawiało się nam na tyle dobrze, że zanim się zorientowałam, zakochałam – mówi kobieta. – On też, bo sam nalegał na rozmowy przez komunikatory, z kamerką. Na początku rozmawialiśmy o wszystkim. Potem coraz więcej o nas – dodaje. Adam prawił komplementy. Mówił, że szczęśliwy będzie ten mężczyzna, który znajdzie się u boku Katarzyny. "No to chodź, uszczęśliwię cię" – powiedziała. I przyjechał, ale nie do niej. Po prostu załatwił sobie przeniesienie do innej parafii, bliżej jej domu. Zaczęli często się spotykać. Wpadał do niej, gdy jechał do chorych i potrzebujących. Katarzyna specjalnie wynajęła mieszkanie i wyprowadziła się od rodziców. Bo jak by im wytłumaczyła wizyty Adama? Że ma za kochanka księdza? I sąsiedzi wzięliby na języki. Później i tak wzięli, gdy okazało się, że ona, panna, jest w ciąży. "Dziewczyny, pomóżcie! Zakochałam się w księdzu i nie wiem, co robić" Szukając wsparcia "Dziewczyny, pomóżcie! Zakochałam się w księdzu i nie wiem, co robić" – napisała parę lat temu na forum Aga. "Dzieckiem nie jesteś, przejdzie ci", "Zauroczyłaś się", "Zostaw go i znajdź sobie normalnego faceta" – radziły internautki. A ona nie chciała zostawiać. Za wszelką cenę starała się utrzymać kontakt, a on nie miał nic przeciwko. Choć w rozmowach telefonicznych ciągle powtarzał, że nigdy nie zdejmie sutanny, Aga była przekonana: jakoś go przekona. – A ja nie nalegałam – oponuje Ewelina, dziś żona byłego księdza. – Postawiłam jednak sprawę jasno: nasze relacje będą czysto platoniczne, dopóki sam nie zdecyduje, w którą stronę pójść. Pozostać księdzem czy ożenić się – dodaje. Opowiada, jak się poznali, podkreślając, że to "banalna historia". Ona poszła do spowiedzi do nowego księdza, tym "nowym" był on. Długo rozmawiali, ona miała problemy w życiu, on ją pocieszał. Później rozmawiali coraz więcej i częściej. Dobrze się rozumieli, jak przyjaciele. – Wiedziałam, że kapłaństwo jest całym jego życiem. Ale powiedziałam: gdybyś postanowił rozpocząć nowe, byłabym dla ciebie najlepszą żoną. Dbałabym o dom, wychowywała dzieci, chroniłabym mir rodzinny. Ostatnie spotkanie Gdy Katarzyna dowiedziała się o ciąży, zadzwoniła do Adama. – Musimy porozmawiać, powiedziałam. Chyba coś przeczuwał, bo na spotkanie przyszedł zdenerwowany – opowiada kobieta. Gdy usłyszał wiadomość, zdenerwował się jeszcze bardziej. – Wstał, chodził w kółko po mieszkaniu. Łapał się za głowę, na przemian wzdychał i milczał. A potem przemówił: dziecko urodzisz, a o mnie zapomnisz. Dlaczego? Bo poszedł do seminarium pod naciskiem rodziny, swojej zakładać nie miał zamiaru – krewni nie wybaczyliby mu opuszczenia Kościoła – dodaje Katarzyna. Wtedy widziała go po raz ostatni. Przeniósł się do innej parafii, zmienił numer telefonu, odciął od przeszłości, by przeszłość nie nękała go w przyszłości. Nigdy też nie zabiegał o spotkanie z dzieckiem. Trzyletni dziś syn po ojcu ma jedynie "alimenty", które regularnie co miesiąc wpływają na konto Katarzyny. – Było ciężko, ale dałam radę – uśmiecha się kobieta. – Napisał, że nasze relacje donikąd nie zaprowadzą. Wysłał SMS-a: "Fajna z Ciebie dziewczyna, ale musisz poszukać innego chłopca" skarży się Aga. Zadzwoniła natychmiast do Romana. – Powiedział łamiącym się głosem, że byłam tylko pokusą, z którą on się z powodzeniem uporał – dodaje dziewczyna. Popłakała się, a gdy się uspokoiła, stwierdziła, że jej czas jeszcze nadejdzie. Bo nie po to poświęciła kilka lat na tę znajomość, żeby miała ona w tak trywialny sposób się skończyć. – Jeszcze do mnie wróci – Aga jest przekonana. Nowa rodzina – Najgorsze były początki – mówi Ewelina. – On zrezygnował dla mnie z kapłaństwa. Żartowaliśmy, że zamienił sutannę na obrączkę, choć powodów do śmiechu było mało. Jego rodzina zerwała wszelkie kontakty z nim, mnie nawet nie chciała poznać. Na ślub nie przyszła – wspomina Ewelina. Oliwy do ognia dolali również sąsiedzi, którzy w panu młodym rozpoznali księdza z pobliskiej parafii. Małżeństwo musiało zmienić mieszkanie. Doszły jeszcze kwestie finansowe. – Problemem dla męża było znalezienie pracy. Bo kto na dobrym stanowisku zatrudni dorosłego człowieka bez doświadczenia? Raz niedoszły pracodawca zapytał, czym mąż zajmował się przez całe swoje życie. Gdy usłyszał prawdę, natychmiast zakończył rozmowę kwalifikacyjną – opowiada żona byłego księdza. Mężczyzna pracował więc na początku fizycznie: jako magazynier i ochroniarz. Aż uzbierał pieniądze na własną firmę. Życie zaczęło się układać. – Mamy własne mieszkanie, prace, dwójkę dzieci. Nawet teściowie po narodzinach wnuków przekonali się do naszego małżeństwa. Tylko czasem mąż robi się nieobecny. Mam wrażenie, że tęskni za duszpasterstwem.
miłość do księdza forum